Wysoka dziewczyna

Rany, które nie chcą się zagoić. Ból niewypowiedziany, smutek niewypłakany. Rozpacz, która nie znajduje ujścia. Przetrąceni ludzie, którzy chcą się wypisać z życia.

Najnowszy film reżysera Kantemira Bałagowa, okrzykniętego cudownym dzieckiem rosyjskiej kinematografii, czerpie z reportażu Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Jesień 1945 roku w Leningradzie. Wojna niby się skończyła, jednak jej groza wciąż jest namacalna. Koszmar wcale się nie skończył. Ludzie nie mogą się posklejać, poskładać, uleczyć, odnaleźć. Cierpią z powodu zimna, głodu, biedy, ran (przede wszystkim tych na duszy) i braku nadziei. Dwie bohaterki – Ija (tytułowa „Wysoka dziewczyna”) oraz Masza i ich dramaty, rozgrywające się w dławiącej ciszy. Nie jest do końca dopowiedziane, co je tak poraniło, jakie konkretne wydarzenia doprowadziły do ich fizycznej i psychicznej dewastacji. Cisza, milczenie to podstawowe środki wyrazu. Malarskie kadry, przejaskrawione barwy wprost toną w przytłaczającym smutku i melancholii.

„Wysoka dziewczyna”, rosyjski kandydat do Oscara, to kino ciężkie, wymagające od widza ogromnego zaangażowania. Przytłaczająca atmosfera filmu momentami aż dusi. Z kina wyszłam zdruzgotana.

1 thought on “Wysoka dziewczyna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *