Western według Komasy
Western w polskim wydaniu. Do sennego miasteczka u podnóża gór przybywa chłopak znikąd. Będzie chciał zawalczyć o dobro, sprawiedliwość, wybaczenie i odpuszczenie.
Jan Komasa wie, jak opowiadać historie. Wie też, jak zainteresować nimi młode pokolenie. Po warszawskiej części „Ody do radości” (film zdobył nagrodę również podczas Debiutów w Koninie), obsypanej nagrodami „Sali samobójców”, głośnym „Mieście 44” stworzył kameralny dramat o chłopaku z poprawczaka, który podszywa się pod księdza. „Boże Ciało” to polski reprezentant w wyścigu do Oscara.
„Boże Ciało” ma w sobie intensywność i energię poprzednich obrazów, choć opowieść ograniczona jest do jednego miejsca i małej społeczności. Film o potrzebie duchowego oczyszczenia urzeka prostotą.
Dobry grzesznik i małomiasteczkowa społeczność po tragedii, która podzieliła mieszkańców. Szczery i wolny od uprzedzeń przybysz, a obok mieszkańcy, którzy pozornie spokojni, w środku są mściwi, okrutni i zżerani przez nienawiść. Autor nikogo z nich jednak nie potępia. „Boże Ciało” ma bowiem głęboko humanistyczny wydźwięk.
Na oklaski po raz kolejny zasłużyła Aleksandra Konieczna (gospodyni proboszcza). Rewelacyjna, wręcz hipnotyzująca jest kreacja Bartosza Bieleni. Jeszcze będzie o nim głośno!
,, Malomiasteczkowa społeczność,, hmyyy, mam wrażenie że jest obecna w każdym mieście, dużym i małym i akcja mogłabym tam się toczyć… Masz rację trzymamy kciuki za Bartosza.