Tajemnica Henriego Picka
Kino lekkie, a mimo to niepłytkie, przyjemne w odbiorze i wciągające. Świetne aktorstwo, błyskotliwe dialogi. Przezabawna komedia (momentami romantyczna) z detektywistycznym śledztwem, w której pytanie „kto zabił?” zostaje zastąpione „kto napisał?”. Na „Tajemnicy Henriego Picka” dobrze bawić się będą nie tylko miłośnicy książek.
Prowincjonalne miasteczko gdzieś w Bretanii. Biblioteka Książek Odrzuconych, czyli stworzone przez pewnego bibliotekarza archiwum tekstów, które nie znalazły wydawcy. Właśnie tu ambitna młoda redaktorka odnajduje manuskrypt „Ostatnich godzin historii miłosnej”. Książka szturmem zdobywa rynek i podbija serca czytelników. Sprawa wydaje się podejrzana krytykowi literackiemu, który rozpoczyna prywatne śledztwo. Jak to możliwe, że bestseller wyszedł spod ręki właściciela pizzerii, który książek nie czytał, a swoim życiu napisał jedynie krótki list do córki?
Świetna rozrywka i dobre kino w jednym. Znakomici są aktorzy (począwszy od grających główne role Fabrice Luchiniego i Camille Cottin, na epizodach kończąc), a film urzekł mnie ciepłym humorem w stylu, jaki lubię. „Tajemnicę Henriego Picka” ogląda się z przyjemnością. Dobrze poprowadzona intryga wciąga widza i angażuje w poszukiwania. Jak na dochodzenie (tym razem literackie) przystało, mnóstwo jest zwrotów akcji, fałszywych tropów, obiecujących wskazówek prowadzących w ślepe uliczki. No i dialogi – dla mnie rewelacja! Gęba śmiała mi się przez cały film.