Truflarze
7/10
Film niespieszny, cichy, pełen życiowej mądrości. Opowieść o ludziach, którzy znaleźli przepis na szczęście. „Truflarze” to znakomita propozycja na odstresowanie, poprawę humoru i odreagowanie codziennej galopady.
Tandem dokumentalistów (Michel Dweck i Gregory Kershaw) zabiera nas do Piemontu. Panowie pracowali ze sobą już wcześniej podczas „Ostatniego wyścigu”. Tym razem z grupą sympatycznych staruszków i ich uroczymi psami przemierzamy piemonckie lasy w poszukiwaniu drogocennych trufli. Poeta maszynista, perkusista, śpiewak i mąż wymykający się oknem – barwna galeria postaci rodem z komedii absurdu.
„Truflarze” to opowieść o ludziach, którzy znaleźli przepis na szczęście. Są wierni wyznawanym przez siebie wartościom, nie uganiają się za dobrami materialnymi, choć mają dostęp do rzeczy wartych tysiące euro (tyle kosztuje kilogram trufli). Żyją skromnie, w harmonii z przyrodą. Kochają swoje czworonogi i udowadniają, że nie wszystko jest na sprzedaż. Ich świat skonfrontowany został z bezwzględnym środowiskiem handlarzy truflami. Jedni na czerwonej poduszce sadzają z psa, z którym prowadzą czułą rozmowę, drudzy – trufle podczas licytacji w domu aukcyjnym.
Uważny widz, a raczej słuchacz odnajdzie w tym filmie polski akcent. Jednym z motywów przewijających się przez film jest Follow me z „Buntu na Bounty”. Utwór skomponował Bronisław Kaper, pierwszy polski zdobywca Oscara.