Siła rażenia Sonaty
7/10
Obraz o sile, uporze, harcie ducha, a przede wszystkim o pasji i marzeniach. „Sonata” to znakomite kreacje aktorskie (Łukasz Simlat, Małgorzata Foremniak, Lech Dyblik). Debiutujący na ekranie odtwórca głównej roli Michał Sikorowski jest wręcz rewelacyjny!
Ten film musiał powstać. Przejmująca historia chłopca z Murzasichla to gotowy materiał na scenariusz filmowy. U Grzegorza Płonki lekarze stwierdzili autyzm i upośledzenie. Dopiero po latach, dzięki uporowi rodziców i trochę przez przypadek, pojawiła się inna diagnoza – głęboki niedosłuch, przeszkadzający w komunikacji. Do tego okazało się, że chłopiec obdarzony jest niezwykłym talentem muzycznym.
Po taki materiał sięgnął, debiutujący w pełnym metrażu, nagrodzony kilka lat temu na OKFA w Koninie, Bartosz Blaschke. Historia osoby niepełnosprawnej to temat sam w sobie chwytliwy. Niesie jednak sporą dozę ryzyka. Łatwo przeszarżować i stworzyć obraz ckliwy, landrynkowy i nadmiernie sentymentalny. Twórcy „Sonaty” wyszli z tej próby obronną ręką.
Debiutujący na ekranie Michał Sikorowski jest znakomity. Bez wątpienia tegoroczne objawienie. Większość osób podczas sensu zastanawia się, czy to aktor, czy niepełnosprawna osoba. Odgrywana przez niego postać wzbudza sympatię, a równocześnie irytuje. Zbliża i dystansuje. Odgrywany przez niego bohater jest dowcipny, ironiczny, zabawny, rezolutny, ale bywa również samolubny, nieznośny i humorzasty.
„Sonata” bawi i wzrusza. Chwilami chwyta za gardło (moment testowania implantu, bunt matki nad potokiem, finałowy koncert). Mnie przypomniał się inny film o muzyku tracącym słuch – „Sound of Metal”. Ta sama siła rażenia.