Chrząszcze w namiętnym uścisku
7/10
„Serce dębu” – dokument albo też film przyrodniczy, który oglądać można jak rasową fabułę. Są zwroty akcji, chwile grozy, wyciskacze łez, elementy komiczne. Jest i scena łóżkowa w wykonaniu słoników żołędziowców, chrząszczy o długich ryjkach.
Zamiast gwiazd w głównych rolach zwierzęta: wiewiórka, sójki, myszy, mrówki, sarny czy dziki… niewymienione w napisach. Są i czarne charaktery: jastrząb i wąż Eskulapa. Życie filmowych bohaterów toczy się wokół tytułowego dębu. Na niewielkim skrawku lasu aż kipi od wydarzeń i emocji. Będziemy świadkami radości, smutków, trosk i małych przyjemności dębowych lokatorów. Wszędobylska kamera pozwala zajrzeć do gniazd, dziupli, pod ziemię, a nawet do wnętrza żołędzia, w którym rozwija się larwa chrząszcza.
„Serce dębu” sprawia, że patrzymy na świat z całkiem innej perspektywy (dosłownie i w przenośni). Pozwala zatrzymać się, odetchnąć, uśmiechnąć, zrelaksować i na moment wyłączyć z codziennej gonitwy.
Paradoksalnie film pozwala na chwilę oderwać się od nowoczesnych technologii, ale nie powstawałby gdyby nie one. Świetnie zmontowany, ze znakomitymi zdjęciami – nic dziwnego prace nad filmem trwały pięć lat. Palce w scenariuszu maczał Michael Fessler od kultowego „Marszu pingwinów”.