Filip

7/10

Najnowszy film Michała Kwiecińskiego ogląda się świetnie. „Filip” jest świeży, prowokacyjny, opowiedziany tak, że widz bez problemów daje się porwać historii.

Coś nowego na polskiej mapie filmowej. Zupełnie inne spojrzenie na czas drugiej wojny światowej. Obraz daleki jest od martyrologii i zadęcia, opowiedziany z perspektywy jednostki, a nie zbiorowości. „Filip” jest świeży, wciągający i angażujący.

Film powstał na podstawie książki Leopolda Tyrmanda. Bohaterem jest Żyd z Polski. Zamiast ukrywać się, trafia do serca Rzeczy i w luksusowym hotelu we Frankfurcie. Prowadzi dziwną grę, polegającą na tym, że uwodzi Niemki, a potem – jak sam to określa – szmaci. Ciągle spięty, gotowy do ataku. Choć – paradoksalnie – na zewnątrz zachowuje kamienną twarz, nieruchomą maskę. W każdej sytuacji zachowuje zimną krew. Do czasu.

Strzałem w dziesiątkę było obsadzenie w głównej roli Eryka Kulma jr. Ciekawostką jest, że aktor na potrzeby filmu stworzył utwór „Memory Holes”. Znakomitą pracę wykonał operator Michał Sobociński. Kamera w jego rękach jest równie niespokojna jak bohater, w ciągłym ruchu, bez chwili odpoczynku. Świeżość spojrzenia nie oznacza, że widz nie zdaje sobie sprawy ze strasznego położenia w jakim znalazł się bohater. Jest strach, groza i widmo śmierci. Tyle ze widzimy to oczami Filipa, który w czasie zagłady nie chce dać się zabić.