W gorsecie
8/10
Znakomita rola Vicky Krieps, wyrazisty portret walczącej o siebie kobiety, niezwykły klimat dekadencji, elementy wywrotowe, a do tego muzyka, od której nie sposób się uwolnić. „W gorsecie” polecam gorąco. Skok ku wolności niczym z „Thelmy i Louisy”.
Wbrew temu, co sugerowałby tytuł, nie jest to film kostiumowy. „W gorsecie” przedstawia rok z życia cesarzowej Elżbiety. Zapomnijcie o pucołowatej nastoletniej Romy Schneider. Miłośnicy cukierkowych niemieckich seriali o losach Sisi mogą się czuć zaskoczeni, a wręcz zawiedzeni. Słynne zdrobnienie imienia nawet w filmie nie pada.
Wyrazisty, nowoczesny styl opowiadania przypominał mi trochę „Marię Antoninę” Sofii Coppoli. Choć „W gorsecie” uważam za o wiele bardziej interesujący. Odrapane ściany pałaców, sala szermiercza niczym ogołocona biblioteka, służba sunąca z odkurzaczami, traktor przed przejazdem kolejowym, współczesna muzyka na czele z Camille i Stonesami.
Elżbieta Bawarska, według reżyserki Marie Kreutzer, to kobieta walcząca o prawo do bycia sobą. Jedna z pierwszych ofiar kultury celebryckiej. Bez przerwy oceniana przez innych ludzi. Znudzona dworską etykietą, zmęczona stawianymi jej przez otoczenie, nie wyłączając dzieci, wymaganiami, dusi się w świecie, który oczekuje od niej reprezentowania monarchii. Lekceważona przez męża, który paradoksalnie spełnia każdy jej kaprys, czuje się samotna, niezrozumiana. Pozbawiona jest złudzeń, że coś w jej życiu może się zmienić na lepsze. Desperacko szuka punktu zaczepienia. „W gorsecie” jest portretem cesarzowej buntowniczki, skandalistki i wyzwolonej od wszelkich konwenansów w gruncie współczesnej kobiety.
Jak podkreśla reżyserka, kobiety są wychowywane tak, żeby nieustannie podobać się i zadowalać innych. To jest sedno filmu. Uważana za najpiękniejszą kobietę świata Dlatego chce lub musi być piękna. Elżbieta obsesyjnie dba o swój wygląd: restrykcyjna dieta, ćwiczenia, jazda konna, szermierka. Poddani kochają ją za urodę, śpiewają o niej w hymnie.
Bohaterka stawia siebie na pierwszym miejscu. Część widowni może jej zachowanie uznać za egoizm (na przykład scena, gdy w nocy budzi córkę i zabiera na przejażdżkę, która kończy się wysoką gorączką). Nie przywykliśmy do takich nietypowych zachowań u kobiecych bohaterek. Z kolei inna scena z córką, kiedy ta wręcza matce rysunek, na którym uwieczniła monarchinię i wiwatujący tłum, należy do najsmutniejszych. „Byłam z ciebie taka dumna. Wyglądałaś tak dostojnie” – mówi. Tyle, że to nie była Elżbieta.