Sundown

8/10

Najbardziej melancholijny film w dorobku Michela Franco. Tych, którzy widzieli wcześniejszy „Nowy porządek” może zaskoczyć. Choć zestaw tematów, które interesują reżysera od początku kariery, takie jak: trudne relacje rodzinne, rozpad więzi, pogłębiające się ekonomiczne i społeczne nierówności, przemoc i teraz się pojawiają. Dzieła meksykańskiego twórcy najkrócej można określić jako kino konfliktu. Tylko że tym razem konflikt rozgrywa się w wydaniu mikro. W „Sundown” ogranicza się do rezygnacji bohatera.

Pełna tajemnic i niedopowiedzeń enigmatyczna postać głównego bohatera. Przygarbiona sylwetka, nieobecne spojrzenie, twarz przypominająca maskę. „Sundown” to świetna kreacja Tima Rotha, który należy do moich ulubionych aktorów. W tym filmie tworzy portret człowieka zmagającego się z samotnością, rozpaczą, poczuciem bezsensu istnienia

Choć kamera nie odstępuje bohatera na krok, tak naprawdę niewiele o nim wiemy. „Sundown” to typowe slow movie. Dopiero w ostatnich scenach dowiadujemy się, jakie są prawdziwe motywy działania bohatera. Reżyser przez cały film stara się zwodzić widza, podsuwając fałszywe tropy. Uświadamia nam, jak chętnie ulegamy pozorom. I jak wygodnie jest myśleć stereotypami.  

Życie dopisało do obrazu własny ciąg dalszy. Krótko po premierze „Sundown” zmarł syn Tima Rotha – Cormac. Miał tylko 25 lat.