Wieloryb

5/10

Darren Aronofsky powraca do swoich ulubionych motywów. W „Wielorybie” znajdziemy zaburzonych bohaterów w krańcowych sytuacjach na tzw. ostatniej życiowej prostej, obsesję na punkcie ludzkiego ciała, nad którym trzeba koniecznie się popastwić.

Co przyświecało twórcy tym razem? Według reżysera spotykając drugiego człowieka witamy go zestawem uprzedzeń i ocen. Jak stwierdził, nie powinniśmy oceniać książki po okładce. Nic odkrywczego. „Wieloryb” powstał na podstawie sztuki Samuela Huntera i zawiera sporo elementów z biografii autora. Gej, wychowany w konserwatywnej chrześcijańskiej rodzinie w Idaho, żył z traumą, którą próbował wyleczyć jedzeniem. Prowadził zajęcia z twórczego pisania, konstrukcji esejów. I właśnie podczas tych zajęć jeden ze studentów napisał: „Sądzę, że muszę zaakceptować fakt, że moje życie nie będzie ekscytujące”. Stwierdzenie to pada i w filmie.     

W „Wielorybie” na ekrany powraca Brandan Fraser, ściągnięty przez reżysera z aktorskiej poczekalni albo niczym „Goerge prosto z drzewa”. Do tej pory aktor kojarzony był raczej z kinem akcji i przygody. W serii o Mumii kochany za chłopięcy urok. Aronofsky zdecydował się obsadzić go w „Wielorybie”, gdyż „ma takie oczy że każda osoba na ziemi zrozumie, co w danej chwili czuje. Tacy ludzi nie powinni grać w pokera”.

Reżyser odkurzył Frasera na tyle dobrze, że ten za rolę nauczyciela z samobójczą skłonnością do jedzenia bez opamiętania, który przed laty porzucił rodzinę dla studenta i którego nie interesuje bycie ratowanym, otrzymał Oscara. Czy zasłużenie? Na pewno jego praca na planie była tytaniczna. Charakteryzacja trwała sześć godzin. Kostium ze sztucznej skóry, który przywdziewał ważył blisko 130 kilogramów, wypełniony był sakiewkami z żelowymi groszkami i wodą.  

Mnie „Wieloryb” nie przekonał. Dawno nie widziałam tak tendencyjnego, łopatologicznego i ckliwego filmu. Aronofsky nie grzeszy subtelnością. Brak tu logiki. Na dzień dobry widz dostaje strzał między oczy sceną masturbacji, a sięgając po przedmioty bohater musi używać chwytaka. Jak sięgnął do spodni? Dla mnie pozostanie to zagadką.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *