Prawdziwy ból
7/10
„To mój list miłosny do Polski” tak o filmie „Prawdziwy ból” powiedział jego twórca Jessie Eisenberg. Właśnie te słowa trafiły na materiały promocyjne przed polską premierą filmu. Nic więc dziwnego, że wiele osób wybrało się do kin z ciekawości. Tak było też w moim przypadku. Czy się rozczarowałam? Raczej nie, choć wielkiego zachwytu również nie było.
„Prawdziwy ból” to film bardzo osobisty. Reżyser odbył podróż do Polski, kraju swoich przodków w 2008 roku. I właśnie taka wyprawa jest osią obrazu.
Prosta historia dwóch kuzynów, którzy ze Stanów wyruszają w podróż. Obiecali to swojej nieżyjącej już babci. Ona również przeznaczyła na nią pieniądze, chcąc, by poznali miejsce jej urodzenia. Kuzynów dzieli wiele, właściwie niemal wszystko. David Kaplan (Jessie Eisenberg) to zapięty na ostatni guzik specjalista od reklamy w necie, działający zawsze według planu, mąż, ojciec, do tego chodząca nerwica natręctw. Benji Kaplan (Kieran Culkin) to zjednujący sympatię luzak, dusza towarzystwa, przemytnik trawki, żyjący pozornie beztrosko.
Wraz z bohaterami poszukującymi swoich żydowskich korzeni odwiedzimy Warszawę, Lublin (dopiero odkrywam to miasto, z przyjemnością zobaczyłam hotel Victoria), Majdanek. Film ślizga się po trudnych tematach, ale czy rzeczywiście było to intencją twórców? To raczej kameralna opowieść rozegrana na kilkoro aktorów (wśród nich trudna do poznania Jennifer Grey z „Dirty Dancing”!). Opowieść o potrzebie bliskości, akceptacji, zrozumienia, momentami zabawna, czasami wzruszająca. „Prawdziwy ból” nie jest idealny, ale ma w sobie rozbrajającą czułość. No i wreszcie przydało się na coś lotnisko w Radomiu, które udawało port w NY.