Simona Kossak

6/10

Film skrojony na szkolną miarę. Nawet długość seansu dostosowana do potrzeb wycieczki szkolnej (dwie godziny lekcyjne plus przerwa). A i do filmu, jako kontekstu, można zręcznie odwołać się na maturze. Motywów w nim nie brakuje: kobieta, autorytet, rodzina, walka, wytrwałość. Wydaje mi się, że twórcom „Simony Kossak” zależało przede wszystkim na tym, by przyciągnąć do kin młodą widownię.

Kolejny raz filmowcy biorą na warsztat biografię niebanalnej kobiety. Adriana Panka skusiła Simona Kossak, z TYCH Kossaków. Fascynująca osobowość, znana z bezkompromisowych poglądów, wrażliwości na los zwierząt, działań na rzecz ochrony przyrody. Porzuciła Kraków, by zamieszkać w środku lasu, w Puszczy Białowieskiej, w leśniczówce bez prądu i wody.  

Świetne aktorstwo – to właśnie główny powód, dla którego warto film obejrzeć (oklaski dla Sandry Drzymalskiej, Agaty Kuleszy, Marianny Zydek, Jakuba  Gierszała i Borysa Szyca), piękna puszcza i niewykorzystany potencjał. z tak fascynującego materiału można było zrobić film wyjątkowy, a powstał zaledwie ciekawy. Choć zaczyna się obiecująco. Ręka sięgająca do szuflady po prezerwatywy. Oj, będzie się działo! A tu chodzi o badania naukowe.

„Simona Kossak” jest o niebo lepsza od „Kolorów zła: Czerwieni”, które ostatnio wyszły spod ręki Adriana Panka i które miałam nieszczęście oglądać. Jednak moich oczekiwań nie spełniła. Obraz jakiś taki uładzony, wpadający przez to w banał, z czytelnym przesłaniem. No i te efekty specjalne, które aż bolą.