Sirat
9/10
Reżyser Oliver Laxe zabiera nas na most, który rozciąga się między Niebem i Piekłem. Każdy kto na niego wstępuje musi wiedzieć, że jest węższy niż kosmyk włosów i ostrzejszy niż klinga miecza. Sirat oznacza most przerzucony nad otchłanią piekła, a także drogę i ścieżkę.
Film inny niż wszystkie, a jednocześnie – paradoksalnie – prowokujący do porównań, szukania odniesień, skojarzeń i powiązań. Pełen sprzeczności – akcja rozwija się powoli, mimo to energia wręcz kipi z ekranu. „Sirat” łamie zasady, do których przywykliśmy i myli tropy. Nerwowo wierciłam się w fotelu podskórnie czując, że za chwilę wydarzy się coś złego. I wydarza się w najmniej spodziewanych momentach.
„Sirat” to nowa wersja kina drogi, apokaliptyczna podróż, ucieczka, a jednocześnie poszukiwanie. Film o poczuciu winy i utracie. Tutaj niczego nie można być pewnym. Reżyser porzuca nas z wieloma niewiadomymi. Nie wiemy, dlaczego córka porzuciła rodzinę, jak wojna się toczy i dokąd zmierzają ocaleni. „Sirat” zostaje z widzem na długo.
