Na noże
Gwiazdorska obsada, klasyczna intryga niczym z książki Agathy Christie, dowcipne dialogi, spora dawka humoru i Daniel Craig, który zrzucił garnitur agenta 007. Co oczywiście nie oznacza, że chodzi rozebrany.
Jeśli mam wybrać komedię romantyczną lub kryminał, zdecyduję się na to drugie. W ramach zresetowania, skuszona obiecującymi zwiastunami, zdecydowałam się na film Riana Johnsona (tego od Ostatniego Jedi) – „Na noże”. I nawet się ubawiłam. Sztućce okazały się, jak to ze sztućcami bywa, przydatne. Jeśli ktoś umie się nimi posługiwać.
Klimat z kart starego kryminału. Arystokratyczna siedziba na odludziu, bogacz i czyhająca na jego spadek rodzinka. Urodziny nestora, autora poczytnych kryminałów kończą się tragicznie. Samobójstwo? Morderstwo? Każdy ma coś za uszami, każdy ma coś do ukrycia. Wszyscy kłamią, plączą się w zeznaniach. Są zwroty akcji, zabawne rozwiązania, wiadomo, że przysłowiowa już strzelba z pierwszego aktu wystrzeli na koniec (choć tu o inny rodzaj broni chodzi). Miło obejrzeć Daniela Craiga bez dwóch zer. Po latach zobaczyłam odkurzonego lowelasa Dona Johnsona. Taki przyjemny powrót do przeszłości i zabawny obrazek klasy próżniaczej.