Na rauszu

Dobry film na ciężkie czasy. Porywa lekkością, humorem, zaostrza apetyt na życie. Świetnie zagrany, sprawnie opowiedziany, ze znakomitą sceną finałową. Nie pozostaje mi nic innego jak wznieść toast za ekipę „Na rauszu”.

Triumfator Europejskich Nagród Filmowych. „Na rauszu” zwyciężył w kategoriach: najlepszy film (pokonał „Boże Ciało”), najlepszy aktor (Mads Mikkelsen wyprzedził Bartosza Bielenię z „Bożego Ciała”), najlepszy reżyser (Thomas Vinterberg pokonał twórcę Bożego Ciała Jana Komasę), najlepszy scenarzysta („Boże Ciało” ponownie pokonane).  

Prosta historia. Czterech kumpli wypalonych zawodowo, przeżywających kryzys wieku średniego, postanawia przeprowadzić eksperyment i udowodnić tezę, że podtrzymywana w organizmie skromna dawka alkoholu potrafi zdziałać cuda. Otwiera umysł na otaczający nas świat, poprawia relacje, czyni życie znośnym. Zamiast pustki, niespełnienia i samotności bohaterowie chcą poczuć radość, odnaleźć sens, wyrwać się z błędnego kręgu powtarzalności i przewidywalności. Jak to z doświadczeniami bywa, ich rezultaty są różne. Zabawa przeradza się w tragedię.

Reżyser Thomas Vinterberg nie chce moralizować, zaledwie ociera się o problemy wiążące się z nadmiernym piciem, nie epatuje scenami pogrążania się w nałogu. „Na rauszu” to raczej opowieść o przyjaźni i hołd złożony życiu.  

W dziwnych czasach przymusowego odosobniania, marazmu, ograniczeń i zakazów, „Na rauszu” trafia na podatny grunt. Z kina wyszłam w doskonałym nastroju, wręcz tanecznym krokiem, jakby na rauszu.

1 thought on “Na rauszu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *