Wszystko poszło dobrze
7/10
Do Ozona przylgnęła już opinia, że jest naczelnym prowokatorem francuskiego kina. Lubi tematy tabu. Stawia bohaterów w niejednoznacznych sytuacjach. Podobnie jest w jego najnowszym filmie „Wszystko poszło dobrze”.
Jak mówił Francois Ozon podczas festiwalu w Cannes, francuskie społeczeństwo nie pozwala zaplanować własnej śmierci i odejść w zgodzie ze sobą. Obarcza bliskich chorego odpowiedzialnością za eutanazję. Zrzuca na nich poczucie winy. Dlatego w jego „Wszystko poszło dobrze” dyskusja na temat eutanazji schodzi na drugi plan. Ozon koncentruje się na tym, co taki wybór może oznaczać dla bliskich. Z tego powodu nie znajdziemy w tym obrazie moralizatorstwa, argumentacji za czy przeciw.
Dla Andre (Andre Dussollier) energicznego smakującego sztukę przyzwyczajonego do wygodnego i aktywnego życia, ciężka choroba jest gorsza niż śmierć. Zawsze żył na własnych zasadach, nie licząc się z uczuciami innych, skupiając się wyłącznie na sobie, swoich potrzebach i zachciankach. Terroryzował rodzinę, a jego postawę wobec córki, gdy była kilkuletni dzieckiem, można nazwać okrutną. Dorosłą córkę, której przyjdzie załatwiać procedury gra Sophie Marceau.
„Wszystko poszło dobrze” to także pożegnanie. To adaptacja autobiograficznej książki Emmanuele Bernheim, zmarłej w 2017 roku przyjaciółki reżysera, scenarzystki „Basenu” oraz „5×2”.