Psie pazury

10/10

Jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio widziałam. Obraz dla wrażliwców. Wyciszony, skupiony, momentami nostalgiczny, a jednocześnie wchodzi pod skórę i uciska. Dla mnie „Psie pazury” to przede wszystkim film o samotności i stracie.  

Antywestern w westernowej scenerii. Wielkie ranczo w bezkresnej Montanie i dwie nietypowe pary: bracia Phil (Benedict Cumberbatch) i George (Jesse Plemons) oraz wdowa (Kristen Dunst) i jej syn (Kodi Smit-McPhee). „Psie pazury” łączą przeciwieństwa.   Delikatność i szorstkość, bliskość i dystans, szukanie kontaktu i zamykanie się w sobie.  

Niespieszne tempo akcji reżyserka Jane Campion wypełnia symboliką, niedopowiedzeniami i zagadkami. Dlaczego męskość Phila ma charakter tak ostentacyjny? Dlaczego studiował filologię klasyczną, a teraz zajmuje się bydłem? Kim był Bronco Henry, po którym zostało siodło i chusta? Co można zobaczyć wpatrując się w zbocza gór? Widz powoli składa elementy układanki, a o filmie myśli się jeszcze długo po seansie.