Trzej muszkieterowie. D’Artagnan

6/10

Kino spod szyldu płaszcza i szpady. Rozrywka na przyzwoitym poziomie z gwiazdorską obsadą. Nic dziwnego. To jeden z najdroższych filmów w historii francuskiego kina.  

Kolejna adaptacja powieści Aleksandra Dumasa „Trzej muszkieterowie”. Kino przygodowe pełną gębą. Jest intryga, są  emocje, spora dawka humoru i po raz pierwszy D’Artagnan ma swój urok, bo do tej pory tylko mnie wkurzał (w książce również). Dobre aktorstwo. Na ekranie zobaczymy: Francoisa Civila, Evę Green, Vincenta Cassela, Pio Marmai, Louisa Garrela i Vicky Kriesp (oglądana ostatnio „W gorsecie”).      

Wreszcie mogłam obejrzeć film, który próbuje oddać ducha epoki. D’Artagnan chodzi umorusany przez większość filmu, a nie w kołnierzyku, którym mógłby zagrać w reklamie proszku do prania. Jedynie kobiecych heroin twórcy nie odważyli się pobrudzić. Do tego klimatyczne wnętrza i piękne w nich zdjęcia (w kolorze sepii). Dobrze wypadają również sceny pojedynków. Kule świszczą nad głowami widzów. Może jednak trochę przeszkadzać zbytnie rozedrganie kamery. Łapałam się na tym, że w sumie to nie wiem, kto z kim walczy. Ale może walki w gruncie rzeczy na tym polegają?

By zbytnie nie okroić historii (albo może z chęci zysku), podzielono ją na dwie części. Finał poznamy przed końcem roku w „Trzech muszkieterach. Milady”. Może wtedy padną słowa: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.