Samotność w kradzionym samochodzie

6/10

Niespieszna narracja. Kino drogi z kobietą w roli głównej. „Roving Woman” to film o poszukiwaniu siebie, samotności, o prawie do przyznawania się do słabości. Dla mnie obraz stał także w kontrze do wszechobecnego konsumpcjonizmu. Można żyć w jednym portkach wyciągniętych ze śmietnika. A wszystko to opowiedziane w trakcie wędrówki po pustkowiach Ameryki.

Po kłótni z chłopakiem, wyrzucona za drzwi dziewczyna w podróż kradzionym samochodem. Spotyka po drodze oryginałów i dziwaków, wśród których pojawia się postać jakby wycięta z „Psychozy” – takie było moje pierwsze skojarzenie. Zagubiony samotnik, którego matka nie zgodziła się na psa, więc opiekował się kurczakami. Bohaterka odwiedza prowincjonalne motele i przydrożne bary, odbywa serie mniej lub bardziej udanych rozmów.

„Roving Woman” zrealizował tandem: Lena Góra i Michał Chmielewski (ale nie ten ze Ślesina). Film dedykowany został Connie Converse, amerykańskiej piosenkarce, autorce tekstów, która po swoich 50. urodzinach zerwała z dotychczasowym życiem, spakowała się i ślad po niej zaginął. U nas mówi się: „A może rzucić to wszystko i jechać w Bieszczady?”. Na gadaniu przeważnie się kończy. I tak jest z tym filmem.  Choć miał być pochwałą naturalności, dla mnie był dziwnie sztuczny i nieprawdziwy. Drażniła mnie główna bohaterka. Być może dlatego, ze inspiracją dla Leny Góry miała być pięcioletnia dziewczynka, która jeszcze niczego się nie wstydzi. Nawet sposób palenia przez nią papierosów był dla mnie irytujący. Pewnie się starzeję.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *