Aftersun. Gdy zabraknie słońca

9/10

Pełnometrażowy debiut szkockiej reżyserki, która nie tak dawno obchodziła swoje 36. urodziny (13 czerwca). „Aftersun” to autorski, bardzo osobisty Film Charlotte Wells. Piękny w swojej prostocie i rozdzierający w wymowie. Znakomicie wypada aktorski duet: Paul Mescal i Frankie Corio.  

Zdaniem reżyserki, słowem, które celnie określa film jest tureckie hasret. To kombinacja tęsknoty, miłości i poczucia straty. „Aftersun” niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Dla wrażliwych kinomanów pozycja obowiązkowa. Wspólne wakacje ojca i córki. Wyprawa do Turcji z lat 90-tych. Wygłupy, lenistwo przy basenie. Jednak od początku wiemy, że nie o słoneczną beztroskę tutaj chodzi. To, co najważniejsze w tej historii dzieje się w niedopowiedzeniach. „Aftersun” tworzy układanka scen urywanych w połowie, bez puenty. To widz wypełnia je znaczeniami, własnymi przemyśleniami i przeżyciami. Lub nie, bo część widzów z pewnością pozostanie obojętna.

Dla Charlotte Wells to bardzo osobisty film. Pomysł na scenariusz narodził się podczas wizyty w domu jej matki, gdy przeglądała rodzinne pamiątki, stare albumy. Były tam zdjęcia z wakacji spędzonych z ojcem w Turcji. Pierwsza myśl, jaka się wówczas pojawiła, jak młodo wyglądał, bardziej jak brat. W „Aftersun” jest nawet taka scena, gdy bohaterowie wzięci są za rodzeństwo.

„Aftersun” to świat widziany oczami dziecka, przepełniony bezwarunkową miłością. Scena odśpiewania urodzinowej piosenki w zderzeniu z następnym obrazem – zwróconym plecami do kamery szlochającym ojcem, dla mnie była wstrząsająca. „Aftersun”. To opowieść o depresji, stracie i pożegnaniu z rodzicem. Reżyserka straciła ojca  w wieku 16 lat.