Zatańcz z Hourią
7/10
„Houria” po algiersku znaczy wolność. Najnowszy film algierskiej reżyserki Mounii Meddour to opowieść o kobietach, siostrzeństwie, przezwyciężeniu straty i woli przetrwania. O tym, że trzeba zawalczyć o siebie i swoje marzenia.
Tytułowa Houria po traumatycznych przeżyciach przestaje mówić. Wsparcie otrzymuje od innych kobiet, tak jak ona, naznaczonych przez tragedie. Bohaterki potrzebują siebie nawzajem. Dają sobie siłę i dowagę. Łączy je taniec.
Jak opowiadała w jednym z wywiadów reżyserka, utrata mowy silnie przemawia do Algierczyków. Żartując podkreślała, że są narodem bardzo gadatliwym, więc zamilknięcie jest szczególnie dotkliwe. To metafora kraju, w którym pozbawia się kobiety prawa głosu w patriarchalny świecie.
Natomiast w „Hourii” mężczyzn praktycznie nie ma. Jeśli się pojawiają, to jako element destrukcyjny, wnoszący chaos, agresję. Są oprawcami lub specjalizują się w podpieraniu ścian (ten drugi wątek wniósł akurat do filmu element komiczny). Piękne zdjęcia, świetna Lyna Khoudri w głównej roli (ostatnio oglądaliśmy ją w „Trzech muszkieterach”). Tutaj mnie urzekła, wręcz zaczarowała. Dzięki „Hourii” można odnaleźć wiarę w drugiego człowieka.