La Chimera

9/10

Kino autorskie w każdym calu. Portret zbiorowości, bajkowość, powrót do czasów dzieciństwa, opowieść na granicy jawy i snu. Jednocześnie Alice Rohrwacher kontynuuje najlepsze tradycje włoskiego kina. W „La Chimera” pojawia się cytat z „Rzymu” Federico Felliniego. Chodzi o scenę znikania fresków. W „Rzymie”– w momencie ich odkrycia podczas budowy linii metra, w „La Chimera – podczas włamania do grobowca.  

„La Chimera” to opowieść o stracie, poszukiwaniu, pamięci. Doskonała mieszkanka magii, realizmu, jawy, snu i filmowych gatunków. Świetne aktorstwo, piękne zdjęcia i znakomicie dobrana muzyka. W filmie śledzimy perypetie grupy tombaroli, będących najniższym szczeblem archeomafii. Jest wśród nich tajemniczy Artur o smutnym, melancholijnym spojrzeniu (w tej roli Josh O’Connor na tyle świetny, że zapominamy o księciu Karolu z „The Crown”). Niewiele o nim wiemy. Być może przybył z Anglii. Zna się na sztuce i obdarzony jest niezwykłym darem. Potrafi odnaleźć spoczywające pod ziemią etruskie artefakty. A przy okazji szuka połączenia doczesnego świata ze światem umarłych. I kobiety, którą utracił.   

Grupę złodziejaszków reżyserka portretuje z czułością i sympatią. Zdecydowanie mniej korzystnie wypadają tutaj kłótliwe i interesowne córki pani Flory (w tej roli Isabella Rossellini, córka Ingrid Bergman, muza Davida Lyncha).  

Nie byłoby filmu, gdyby nie… pandemia, gdy śmierć była wszechobecna. Dla Alice Rohrwacher to był czas myślenia o odchodzeniu. Powróciła wówczas refleksja o tym, co po zmarłym pozostaje i wspomnienia z dzieciństwa reżyserki. W latach 80-tych w wioskach i miasteczkach we Włoszech działały ganki, które poszukiwały skarbów Etrusków. Alice Rohrwacher, wówczas jeszcze dziecko, była tym faktem wstrząśnięta. Nie mogła się pogodzić z tym, że złodzieje przywłaszczają rzeczy, które należały do zmarłych. Ten punkt widzenia podziela w jedna z bohaterek „La Chimera” – Italia.  

W filmie kolejny raz pojawia się Alba Rohrwacher, siostra reżyserki. Wcześniej mogliśmy ją oglądać w „Uczniakach”, „Szczęśliwym Lazzaro” oraz „Cudach”, które wyszły spod ręki Alice Rohrwacher. Siostry łączy silna wieź. Alba jako pierwsza czyta scenariusze i ogląda nakręcone sceny. Jak wspomniała reżyserka w jednym z wywiadów, podobnie rozumieją sztukę filmową jako nie tylko pokazywanie tego, co widzialne, ale również tego, co niewidzialne.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *