Dobrzy nieznajomi

8/10

Film dla wrażliwców. „Dobrzy nieznajomi” w reżyserii Andrew Haigha złamią ci serce. W czasie seansu nie mogłam przestać płakać.

Wieżowiec ze szkła. Adam, samotny pisarz w pustym mieszkaniu z widokiem na Londyn (w tej roli Andrew Scott). Próbuje pracować, przesiaduje przez telewizorem, coś tam chrupie na kanapie, na której przysypia. Spotyka podobnie samotnego mężczyznę Harry’ego (w tej roli Paul Mescal). Wydaje się, że są jedynymi lokatorami bloku, wypełnionego ich zwielokrotnionymi wizerunkami, odbitymi w szybach, lustrach, przedmiotach . Adam i Harry zbliżają się do siebie.

„Dobrych nieznajomych” nie odbierałam go jako obrazu o gejach. Dla mnie był to film o samotności i tęsknocie, o niedokończonych rozmowach, zdaniach urywanych w pół słowa, o przejmującej potrzebie bliskości i akceptacji. Dla wszystkich opuszczonych.  Są oczywiście poruszane kwestie konserwatywnego wychowania, oceniania, strachu przed AIDS, pokazane kluby gejowskie i dość śmiałe sceny erotyczne. Jednak w mojej ocenie „Dobrzy nieznajomi” skierowani są do wszystkich wrażliwców. Dla reżysera niezwykle osobisty. Dom, do którego wraca główny bohater odnajdując nieżyjących od lat rodziców, to rodzinny dom Andrew Haigha.   

Paradoks. Film tak subtelny, minimalistyczny, poruszający najdelikatniejsze struny, ma emocjonalną siłę rażenia bomby atomowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *